Recenzja filmu

Gdzie jest Gwiazdka? (2012)
Nils Gaup
Artur Kaczmarski
Vilde Zeiner
Anders Baasmo

Opowieść wigilijna

Historia klei się na tyle, aby przymknąć oko na drobne nieścisłości, a baśniowy świat ma w sobie surowość rodem z ekranowych adaptacji legend arturiańskich. Całość przeznaczona jest dla
Zaczyna się tak jak powinno – od animowanej sekwencji, w której mądry i prawy władca obdarowuje swoją córkę, Złotowłosą, królewskimi insygniami, symbolem ojcowskiej miłości. Niestety, niegodziwy książę wraz ze złą czarownicą podstępem usuwają dziewczynę z zamku, wysyłając ją na poszukiwania Gwiazdy Bożego Narodzenia. Pogrążony w żałobie król zrzuca całą winę na pierwszą gwiazdkę, ta zaś naprawdę znika z firmamentu. Monarcha dostaje dziesięć lat na odnalezienie gwiazdy – jeśli nie zdąży, Złotowłosa już nigdy powróci, by zasiąść na tronie, a ciemność i smutek pochłoną całe królestwo. Dla dobra dramaturgii dopiero ostatniego dnia ultimatum do monarchy dociera powaga sytuacji. Z pomocą spieszy mu Sonja – wychowana przez złodziejską szajkę, rezolutna dwunastolatka, przypominająca jako żywo Złotowłosą. Przypadek? Nie sądzę.

       

Dla niektórych z Was "Gdzie jest Gwiazdka?" będzie mieć smak magdalenki – zwłaszcza że przy wigilijnym stole telewizja publiczna zwykła raczyć nas podobnymi baśniami: bezpretensjonalnymi, przywiązanymi do ukonstytuowanego gatunku i bezpiecznej estetyki, o niewielkim budżecie oraz umiarkowanych ambicjach. Dla innych będzie po prostu tanią, filmopodobną konfekcją, na którą szkoda czasu naszych pociech, mogących zamiast tego zwiedzić kolejny ze światów Pixara lub Dreamworks. Fakt, film nie może stawać w szranki ze wysokobudżetowym kinem fantasty oraz mainstreamowymi animacjami. A jednak w przyjętej przez scenarzystów konwencji jest tyle samo naftaliny co pysznego świątecznego lukru. Całość bazuje zresztą na sprawdzonych tekstach – sztuce Sverrego Brandta z lat 20. oraz opartej na jej motywach "Opowieści wigilijnej", która doczekała się swoich wersji scenicznych i filmowych.



Śnieg jest biały jak należy, zamkowe korytarze są odpowiednio mroczne, ożywione przez czarną magię drzewa wystarczająco groźne, a nikczemny książę ma podkręcony wąsik i wygląda jak norweski Timothy Dalton. Historia klei się na tyle, aby przymknąć oko na drobne nieścisłości, a baśniowy świat ma w sobie surowość rodem z ekranowych adaptacji legend arturiańskich. Całość przeznaczona jest dla najmłodszych, ale i dorośli nie będą zgrzytać zębami – przynajmniej do czasu, gdy pomysłowe rękodzieło ustąpi miejsca wątpliwej jakości efektom komputerowym.
1 10
Moja ocena:
5
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones